ilu Was tu było ? ;>

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 5 !


o 9.25 miałam samolot więc o 7.30 byłam już na lotnisku. Strasznie chciało mi się spać, bo od dłuższego czasu spałam bardzo mało, a czasami nawet w ogóle.
W czasie lotu trochę odespałam ale jak dla mnie to było za mało.

Dotarłam do domu w Atlancie, ledwie zdążyłam wejść do mieszkania, a dziewczyny już przy mnie stały.
- Co z Kubą ?
- Dlaczego nie odbierałaś telefonów ?
- Jak Damian ?
- Co z tą no jak jej tam Sonią ?
Zadawały multum pytań na raz. Stałam ze łzami w oczach i patrzyłam jak się przekrzykują. W pewnym momencie nie wytrzymałam zgarnęłam torbę i przepychając się przez przyjaciółki wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wybuchłam płaczem.

- Chyba przesadziłyśmy - stwierdziła Roksana patrząc jak Blanka zatrzaskuje drzwi pokoju.
- I to bardzo - dorzuciłam. Angela nic nie powiedziała podeszła do obklejonych zdjęciami i napisami drzwi pokoju i leciutko zapukała.
- Idźcie sobie ! Chcę być sama ! - usłyszałyśmy z pokoiku. Nie próbowałyśmy na siłę jej stamtąd wyciągnąć. Poszłyśmy do kuchni i gadałyśmy jak się czegoś dowiedzieć.
Nagle rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi. Krzyknęłyśmy wspólne ' Proszę ', po chwili w kuchni pojawił się Filip.
- Cześć - machnął ręką - widziałem Blankę jak wchodziła do klatki schodowej, wróciła już ?
- Tak - odpowiedziałam trochę smutnym głosem - ale przez naszą głupotę zamknęła się w pokoju i płącze - dodałam coraz smutniej
- Co wy znowu zrobiłyście ? - powiedział trochę złością trochę żartem
- Weszła, a my zasypałyśmy ją milionem pytań zanim nawet powiedziała część - wyjaśniła szybko Roks, a Angelika przytaknęła.
- No to na serio - skrzywił się - mogę spróbować z nią pogadać - dał propozycję.
- W sumie to by było dobre. - uśmiechnęłyśmy się lekko
- To idę

Wyszedłem z kuchni i pokierowałem się do pokoju Blanki. Podszedłem wziąłem głęboki oddech i zapukałem pewnie ale lekko.
- Co ?! - usłyszałem głos dziewczyny.
- B. wpuść mnie do środka proszę ! - powiedziałem łagodnie
- Przepraszam ale nie - usłyszałem jak dziewczyna podchodzi do drzwi - jeżeli możesz poproś Kornelię - dodała smutno
- Dobra - odparłem i wróciłem do kuchni - Nie wpuściła mnie ale prosi Ciebie - pokazałem na Kornelię, blondynka zerwała się natychmiastowo i pomknęła do swojej przyjaciółki


Czemu poprosiłam Ka, a nie Angelikę lub Roksanę ? Po prostu z Kornelią przeżyłam najwięcej, przyjaźnię się najdłużej i zawsze gdy mam jakiś problem ona dowiaduje się pierwsza.
Filip poszedł; po chwili do drzwi zapukała Kornelia. Przekręciłam kluczyk i uchyliłam drzwi. Przyjaciółka weszła do środka, a ja rzuciłam jej się na szyję.
- Ej pyszczku spokojnie - poklepała mnie po plecach.
- Mhm - mruknęłam. Uwolniłam uścisk, wzięłam kilka głębokich wdechów - Wiesz , bo chodzi o to , że Sonia nie żyje, umarła - oznajmiłam. - Daniel ma doła, Kuba nie jest w najlepszym stanie, ale zdrowieje, ale nie ma z kim pogadać o tym wszystkim - ciągnęłam - a ja ! Ja siedzę tu i nie umiem im pomóc ! - po policzku spłynęły mi łzy.
- OMG ! - skomentowała krótko. Przytuliła mnie mocno i zaczęła trochę pocieszać.

Kornelia poszła do Blanki, a my siedzieliśmy w kuchni i gadaliśmy o tym, że za dwa dni szkoła i w ogóle. Minęła godzina dziewczyn nie było widać, ani słychać.
- Co się dzieje ?! - Roksana się denerwowała
- Nie wiem, ale miejmy nadzieje, że będzie dobrze. - powiedziałam biorąc łyk kawy
- Dziewczyny ja muszę mykać - oznajmił Filip - Jak coś się dowiecie to dajcie znać - wyszedł. A my siedziałyśmy w kuchni przez następną godzinę. Dopiero po niej w kuchni ujrzałyśmy Kornelię, a za nią Blankę, na jej widok na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy.
- Dziewczyny, bo ja ja chciałam wam powiedzieć, że Sonia nie żyje. - oznajmiła ciężko Blanka
- CO ?! - Krzyknęłyśmy chórkiem. Niby jej nie znałyśmy ale jednak to była dziewczyna Daniela.
- Ta..
- A co z Kubą ? - spytałam niepewnie
- Teraz już lepiej. Musi się jakoś trzymać, żeby pomagać rodzicom. A o Danielu to nie wiem co mam wam powiedzieć, jakoś się trzyma ale nie zbyt - zrobiła skwaszoną minę i usiadła przy stoliku.
Nic się nie odezwałyśmy. Nie wiedziałyśmy co.
- A gdzie Filip ? - niezręczną ciszę przerwała Kornelia
- Musiał iść, ale kazał się odezwać jak Blanka wyjdzie - odpowiedziała Roksana.
- Wiecie co to można ja do niego pójdę - rozejrzała się po nas B - nie macie nic przeciwko ? Z wami pogadam później, Oke ? - zrobiła uroczą minkę, na którą wszystkie się roześmiałyśmy.
- Mykaj - pomachałam jej. Blanka zerwała się z miejsca i zniknęła za drzwiami. - Zakochany debilek - zahihotałam jak wyszła
- Taa - mruknęła smutno Roks i wyszła
- Mała ! - krzyknęła za nią Kornelia. Wyszłyśmy za przyjaciółką - Nie smuć się ! Ty też sobie kogoś znajdziesz - uśmiechnęła się do niej Ka.
- Ale on jest dla mnie idealny rozumiesz ?! Śpiewa, gra na gitarze, jeździ na desce, gra w nogę. - tłumaczyła
- Znajdziesz jeszcze lepszego. Takiego księcia z bajki, który będzie romantyczny i o ciebie zawalczy, a jego cechy będą takie jak Filipa tylko że twój będzie jeszcze tańczył. - opowiadałam o jakimś kolesiu nie wiadomo skąd i nie wiadomo czy istniejącym , ale trzeba było coś wymyślić.
- Taa już to widzę ! Taki ideał nawet na mnie nie spojrzy !
- Roksana ! - wrzasnęła Kornelia - Weź nie pierdziel mi tu takich farmazonów poraz enty , bo już wiele wiele razy to przerabiałyśmy
- Ale taka prawda !
- To nie jest prawda ! Weź no uwierz w to, że możesz ! - tłumaczyła jej - Bo to co ty wygadujesz, że on na ciebie nie spojrzy i te inne to jest jedna wielka bujda ! - Kornelie brały nerwy.
- Bujdy to TY opowiadasz ! - odpowiadała pewniej coraz smutniej Roksana
- Dziewczyny spokój.. - wkroczyłam do akcji - Ty idziesz do siebie się uspokoić - pokazałam na Kornelię. - A ty idziesz ze mną - wzięłam Roksanę za rękę za rękę i poszłyśmy do jej pokoju. Usiadłyśmy na łóżku.
- Słuchaj nie chce stawać po którejś stronie czy być nie miła czy coś, ale Kornelia ma rację w tej chwili - zaczęłam.
- Wcale nie ! - Roksana zaczęła wmawiać mi, że ona nikogo sobie nie znajdzie i ona jest brzydka, bez talentu i tak dalej.
- Słuchaj ! Weźmy sobie hmm na przykład, spotkanie twojego idola w zeszłym roku, mini trasa koncertowa te wszystkie występy w przerwach, to jak się z nim poznałaś. Wygłupy. Przecież ty mu się podobałaś ! więc tu ani mi ani Kornelii a tym bardziej Blance nie wciskaj kitów, że ty nie znajdziesz nikogo, że taki ideału na ciebie nie spojrzy, bo to nie przejdzie ! Wyjdzie z tego jak zawsze wielka kłótnia  I zobaczy każda z nas tak o sobie kiedyś mówiła, ale się nauczyłyśmy wiary w siebie i tego, że takim gadaniem tylko się kłócimy i wiem że ty też tą wiarę miałaś ale gdzieś ją chowałaś zresztą nadal to robisz .. więc przestań i uwierz - dałam przyjaciółce kazanie , a ona siedziała i patrzyła na mnie jak na debila, który nic i nikogo nie rozumie.
- Nie miałam tej wiary nigdy i nigdy jej nie będę miała ! Rozumiesz NIGDY ! I na prawdę NIGDY nie znajdę kogoś takiego jak Filip. - Jak to usłyszałam to myślałam, że mnie krew zaleje. Ale znalazłam rozwiązanie problemy . Chyba . Położyłam się na łóżku i wsunęłam rękę pod poduszkę. - Co ty robisz ? - zdziwiła się Roksana
- Szukam.. - wyciągnęłam z pod poduszki jej zeszyt - pamiętnik - Otworzyłam go na ostatniej stronie gdzie był napisany tekst piosenki ` Justin Bieber - Never say Never ` A na okładce było napisanie wielkimi literami NEVER SAY NEVER . - Przeczytaj to sobie, podobno twoje motto , szkoda, ze się nie stosujesz - położyłam przed nią zeszyt i wyszłam.
Poszłam do pokoju Kornelii. Dziewczyna leżała na podłodze ze słuchawkami w uszach. Położyłam się obok niej. Gapiłam się na sufit.
- I jak ? - usłyszałam nagle
- Masarka, dałam jej kazanie, że przecież wierzyła w siebie dałam przykład z zeszłego roku z Łodzi, a ona zaczęła, ze Nie i finał ! Że NIGDY nie będzie miała wiary w siebie i takie tam to się wkurzyłam pokazałam jej, jej motto w jej zaszycie i wyszłam.
- Jej nie łatwo przetłumaczyć .. - Kornelia skrzywiła się - ale może podziała. Idę do niej . - oznajmiła
- Zaczekaj ja też idę  - wstałam i poszłyśmy do pokoju przyjaciółki. Kornelia uchyliła drzwi
- Ej, Angela, bo jej nie ma ! - powiedziała Kornelia, a mnie ścięło.
- Jak to jej nie ma !? - spytałam po chwili przerażona.
- No nie ma ! - powiedziała ze łzami w oczach
- Spokojnie idziemy do Blanki może ona coś będzie wiedziała - miałam taką nadzieję, bo jeżeli nie ona to tu nikt więcej.
Pobiegłyśmy do windy. Jak na złość nie chciała przyjechać, pobiegłyśmy schodami. Nie pukając wparadowałyśmy do mieszkania Filipa
- Blanka ! Roksana zniknęła - powiedziałyśmy równo
- Yy Co ?! - odezwał się Filip - Jak to ? Czemu ?
- Później ! - powiedziałam, prawie krzyknęłam - Blanka może coś wiesz, gdzie mogła iść - mówiłam zatroskana. 
- Zaraz wam powiem - powiedziała pewnie i wyszła z mieszkania. Wyszliśmy za nią. Poszliśmy do naszego mieszkania. 
- Dobra, nie ma co się bać - usłyszałyśmy z pokoju Roksany głos Blanki - poszła się przejść wyciszyć - oznajmiła wchodząc do saloniku. 
- Skąd to wiesz ? - zdziwił się Filip
- Zostawiła telefon, nie ma jej Mp4, zeszytu .. Banał - wzruszyła ramionami - może i my pójdziemy na spacer ? - dała propozycję. Łatwo było zauważyć, że stara się nie myśleć o tym co dzieje się w Polsce
_________________________________________
Łapcie 5 : ) Beznadziejna, ale jest . ; d 
Klikajcie, piszcie, reklamujcie swoje blogi i innych , mój też możecie ^^ 
Buuziale Aśś ! <3 

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 4 !


Martwiłam się o Sonię, Kubę i o Daniela. Bardzo kochał swoją dziewczynę, a ja przez ostatnie dwa lata podkochiwałam się w Kubie, nawet byliśmy razem ale krótko; ale przyjaźniliśmy się.

Z pokoju, w którym leżała Sonia wyszła jej mama zapłakana, a zaraz za nią szli lekarze prowadzący łóżko z nieprzytomną dziewczyną.
- Gdzie oni ją zabierają ?! - Daniel podskoczył przerażony do pani Marii.
- Na sale operacyjną - odpowiedziała szeptem i poszła.
Daniel opadł bezsilnie na krzesełka. Po jego policzkach popłynęły łzy. Przysunęłam się bliżej niego.
Wiedziałam, że tylko ja wiem co on czuje. Byłam najbliższą mu osobą, która znała dość dobrze Sonię.
Moje przyjaciółki nie znały jej prawie wcale, przyjaciele Daniela też mało co z nią przebywali, bo tylko imprezy a tam się za bardzo nie mogli poznać.

Na szpitalnym korytarzu zrobił się szum. Lekarze i pielęgniarki biegali w kółko i szukali siebie nawzajem krzycząc " Dziewiętnastolatka ze zmiażdżonymi żebrami pilna operacja ! ". My siedzieliśmy przed jej salą i nie wiedzieliśmy co robić. Jej matka siedziała przy sali operacyjnej z pielęgniarką, a ojciec był w pokoju Kuby, która znajdował się niedaleko pokoju Sonii.
Siedząc wtulona w brata słyszałam jak jego serce bija coraz mocniej i szybciej. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej
- Będzie dobrze, musi - wyszeptałam.
Korytarzowy szum ucichł. Słychać było tylko dźwięki respiratorów i innych urządzeń.
Wsłuchana w bicie serca brata ocierałam łzy. Po kilku chwilach podniosłam się i pokierowałam do pokoju Kuby. Weszłam i ujrzałam śpiącego chłopaka z obandażowaną głową i nogą w gipsie wokół którego wiło się mnóstwo kabelków.
- Kuba - westchnęłam bezgłośnie i podeszłam do łóżka. Stanęłam za jego ojcem ; chyba mnie nie zauważył, ale to było najmniej ważne.
Miałam już chwycić jego dłoń, ale rozległ się krzyk "TRACIMY JĄ !"
Wyskoczyłam z pokoju na korytarz. Daniela nie było na swoim miejscu, był wraz z panią Marią pod salą operacyjną. Szybkim krokiem podeszłam do nich.
- Co się dzieje ? - spytałam drżącym głosem
- Reanimują Sonię. - oznajmił cicho Daniel
Przed oczami momentalnie zrobiło mi się ciemno, ale na szczęście tylko na chwilę. Usiadłam na plastikowym krzesełku. Schowałam twarz w dłoniach i siedziałam, bezradnie siedziałam słysząc jak jedna z bliskich mi osób umiera. Ale jak głupia miałam nadzieje, że ją uratują.
- Mamy ją ! - usłyszałam po kilkunastu minutach - zamykamy !
Odetchnęłam z ulgą. Sonia żyje.
Za około 40 minut przewieźli ją do pokoju. Pani Maria poszła do lekarza, a Daniel poszedł pod pokój Sonii.

Siedziałam tam z nim jeszcze z godzinę i pojechałam do domu. Rodzice byli zdziwieni co robię w Polsce. Więc im wszystko wytłumaczyłam i poszłam spać.
Następnego dnia z samego rana znów pojechałam do szpitala. Chciałam zabrać z tamtą Daniela do domu, ale niestety nie udało mi się to.
Poszliśmy do szpitalnego bufetu. Zamówiliśmy po kawie i na oderwanie się od sytuacji zaczęliśmy rozmawiać o Atlancie, nowej szkole i tak dalej.
- Opowiadaj jak tam w Atlancie - zaczął temat Daniel.
- A no spoko . - uśmiechnęłam się lekko - Do szkoły mamy jakieś 500 metrów, a w bloku pod nami mieszka koleś z Polski i już się poznaliśmy dość dobrze.
- To fajnie , kiedyś cię będę musiał odwiedzić.
- Obowiązkowo !
Planowaliśmy przyjazd Daniela do USA ponad godzinę i poprawiłam mu tym humor, a przynajmniej takie miałam wrażenie, lecz niestety trzeba było wrócić na górę.
Zapłaciliśmy za kawę i pokierowaliśmy się do schodów. Weszliśmy na pierwszy schodek
- Wiesz co mam złe przeczucia - odparł brat dając kolejny krok.
- Spokojnie ! Nic się złego nie stanie - uśmiechnęłam się nie pewnie i szłam dalej.
Doszliśmy na trzecie piętro; poszliśmy pod pokój Sonii. Nikt pod nim nie siedział, coś było nie tak. Uchyliłam drzwi, żeby zajrzeć do środka. Łóżko było puste, a na stołeczku obok niego siedzieli zapłakani jej rodzice.
- Gdzie Sonia ?! - serce waliło mi jak młot. Na myśli miałam to najgorsze.
- Ona ona.. Nasza Sonia odeszła ! - wydusiła przez płacz matka.
- Jak to ?! - z oczu strumieniem popłynęły łzy. Wyszłam do brata.
- Blanka ! Nie mów, że ! - oczy Daniela się zaszkliły.
- Niestety - odparłam krótko. Przytuliłam brata i poszłam do Kuby.
Nadal był nieprzytomny.
Usiadłam obok niego na łóżku.
- Teraz zostałeś tylko ty - chwyciłam jego dłoń. - musisz wyzdrowieć, pomóc rodzicom i Danielowi. - łzy same cisnęły się do oczu. - musisz być silny ! - mówiłam do niego. On nie reagował. Siedziałam przy nim i zastanawiałam się czy mnie słyszy.

Kolejne trzy dni spędziłam trochę w domu trochę przy Kubie. Daniel zamknął się w pokoju i nie wpuszczał nikogo. Bałam się o niego. Biedak załamał się; nie dziwię się bardzo ją kochał - nadal ją kocha.
W dzień pogrzebu atmosfera w domu była nie zbyt przyjemna. Tata chodził zły bo musiał iść wcześniej do pracy, mama niezadowolona, bo też musiała iść do pracy, a chciała być na pogrzebie, Daniel wyszedł z pokoju dopiero gdy trzeba było jechać do kaplicy, a ja chodziłam i musiałam słuchać wszystkich skarg, żalów. A mnie nie miał kto wysłuchać.
Piętnaście minut przed 14.00, bo o tej trzeba było być w kaplicy, usadowiłam się w samochodzie brata.
Po odmówienia różańca w kaplicy, odbyło się przeniesienie ciała do kościoła gdzie odbyło się nabożeństwo żałobne. Z kościoła przeszliśmy na cmentarz gdzie było najwięcej płaczu. Gdy wpuszczali trumnę do grobu mało kto nie płakał. Wiele też jej koleżanek słabło, mnie też kręciło się trochę w głowie, ale wiedziałam, że muszę się trzymać dla Daniela. Na grobie Sonii złożono wiele kwiatów i zniczy.
Zostaliśmy zaproszeni na stypę, ale ja musiałam się pakować i szykować do odlotu, bo następnego dnia miałam powrót do Atlanty. Daniel też nie chciał zostać, nie miał siły.
Wyszliśmy z cmentarza i poszliśmy do samochodu.
- Patrz brat, a ty mówiłeś, że wizy nie dostane - zaśmiałam się sztucznie
- Oj tam nie przyszło mi na myśl coś takiego jak wiza uczniowska - oburzył się w żartach.
- No dobrze dobrze - pogłaskałam go po głowię.

Po powrocie do domu usiedliśmy w salonie i włączyliśmy jakiś film w TV i rozeszliśmy się do siebie. Spakowałam torbę i poszłam pod prysznic. W łazience siedziałam ponad 2 godziny. W tym czasie rodzice zdążyli wrócić z pracy.
Wyszłam i chciałam iść do pokoju.
- Blanka, zaczekaj - usłyszałam głos taty z kuchni.
- Tak ?! - poszłam do niego
- Siadaj z nami a nie przyjechałaś na tydzień i nic z nami nie porozmawiałaś - oznajmiła mama
- Oj bo ten wypadek i pogrzeb i Daniel .. no wiecie - tłumaczyłam
- No wiemy, ale teraz siadaj i opowiadaj co w wielkim świecie - zaśmiał się tata
Nie zwlekając usiadłam przy stole i zaczęłam opowiadać o szkole, mieście, Filipie i dziewczynach - co u nich i w ogóle. Trochę mi to zajęło, a jeszcze komentarze rodziców to już kompletna masakra.
Chciałam iść wcześniej spać, ale jak zawsze nic z tego.
Po wysłuchaniu opinii rodziców pożegnałam się z nimi i poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i ustawiłam budzik.
Leżałam dość długo, nie mogłam usnąć, przekręcałam się z boku na bok. W końcu ułożyłam się i zaczęłam powoli usypiać; Prawie już nie kontaktowałam i zadzwonił mój telefon.
- Tak ?! - odebrałam
- Blanka ? Mówi pani Maria - usłyszałam w słuchawce
- Tak coś się stało ? - pytałam prawie śpiąc
- Dzwonie, bo Kuba się obudził - oznajmiła z radością w głosie
- O jejku ! - zerwałam się z łóżka - zaraz będę w szpitalu ! - rozłączyłam się. Ubrałam pierwsze lepsze ubrania i wybiegłam z domu. Pobiegłam na przystanek, usiadłam na ławce i czekałam na autobus. Chłodne, nocne powietrze mnie rozbudziło. Gdy autobus podjechał wsiadłam, skasowałam bilet i zajęłam jedno z wolnych miejsc zaraz przy wyjściu. Przejechałam kilka ulic i wysiadłam kilkaset metrów od szpitala. Doszłam do niego szybkim krokiem.
Weszłam do środka. Pokierowałam się prosto do schodów, ale usłyszałam głos z recepcji
- Przepraszam ! Dokąd się pani wybiera ?
- Dobry wieczór - przywitałam się grzecznie - przepraszam bardzo wiem, ze jest nie odpowiednia pora ,ale mój kolega się właśnie wybudził ze śpiączki i chciałam się jeszcze z nim zobaczyć.
- Przykro mi ale to jest nie możliwe
- No proszę panią ! To zajmie 15 góra 20 minut, bardzo proszę, bo rano wylatuje do Stanów i nie wiem kiedy teraz się z nim zobaczę .
- Nie mogę przepraszam ! - oznajmiła sucho
- Błagam choć na chwilę - prosiłam dalej
- Dobrze ,ale 15 minut i wychodzisz
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko i wbiegłam na górę.

- Kuba ! - Krzyknęłam wchodząc do sali
- Blanka ! - odpowiedział wyciągając do mnie rękę
- Martwiłam się o ciebie wariacie - cmoknęłam go w policzek
- Wiem - uśmiechnął się - opowiedzieli mi jak siedziałaś tu z Danielem, a właśnie a pro po niego jak on się trzyma
- Teraz już lepiej .. ale no ciężko a ty ?
- Weź masakra lecz muszę się trzymać, bo rodzice.
- No tak .. słuchaj mam prośbę, bo ja już jutro wracam do Atlanty i mógł byś się zająć Danielem jak wyzdrowiejesz ?
- Jasne nie ma problemu - uśmiechnął się.
Rozmawialiśmy trochę o Sonii, bo widziałam, ze komuś musi się wyżalić. Chciałam go pocieszyć i wysłuchać ale przyszła tamta recepcjonistka i niestety musiałam iść.


_________________________________


Dziękuję, za dawanie opinii : ** widzę, że wam trzeba po prostu grozić, żebyście zaczęli działać .; d 
Więc teraz też proszę o opinie nawet jeszcze więcej i żeby się pojawiało komentarzy też ; ]] 

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 3 !


Zanim przejdę do rozdziału .. !
Drodzy czytelnicy ! Jeżeli zależy wam na tym blogu, opowiadaniu to proszę was pokażcie, że czytacie ! Piszcie komentarze możecie w nich też pozostawiać linki do swoich blogów (postaram się zajrzeć poczytać również pokomentować )  .. a jeżeli nie macie ochoty pisać komentarzy to klikajcie opinie zamieszczone pod postami .. jeżeli nie będzie oznak, ze ktoś to czyta zamknę bloga . Dziękuję za uwagę miłego czytania ! Aśś

_______________________________________________

Razem z Filipem i apteczką weszliśmy do windy. Wjechaliśmy na górę.
- Mam plaster ! - oznajmiłam otwierając drzwi - i gościa - weszliśmy do saloniku, a widok w nim jak dla mnie był normalny, dla Filipa tak nie koniecznie.
Kornelia leżała na podłodze, na niej siedziała Angelika, a za nią ze papierowym ręcznikiem Roksana
- O cześć - pomachały wszystkie i zaczęły się śmiać
- No więc tak poznaj moje wariatki - uśmiechnęłam się do chłopaka - Roksana , Angela i ta od wypadku Kornelia. - pokazałam na przyjaciółki - Dziewczyny poznajcie Filipa - przedstawiłam im kolegę i zajęliśmy się opatrunkiem Kornelii.
- Wiesz chyba dobrze zrobiłem przychodzac tu z tobą - powiedział mi na ucho - bo sama byś ich nie ogarnęła
- Nie martw się dała bym sobie radę, nie znam ich od dziś - odpowiedziałam.
Jak tylko akcja plaster została zakończona Kornelia postanowiła się zemścić i zaczęła w nas rzucać poduszkami co wywołało następną wojnę.
Po chwili stwierdziłam, że robi się niebezpiecznie i wymsknęłam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i wysunęłam spod poduszki pamiętnik. Zaczęłam sporządzać notatkę, jak codzień, lecz nagle do pokoju weszła Roksana.
- Co uciekłaś ? - skoczyła mi na plecy
- Bo się was boję ! - oznajmiłam zrzucając przyjaciółkę z siebie.
- Nas ? Czemu ? - powiedziała słodkim głosem - a tak w ogóle czy to ten koleś z lotniska ?
- Tak, poznałam się z nim dziś na siedlu.
- Czemu nic nie mówiłaś ?
- Tak jakoś - w salonie rozległ sie pisk - chyba trzeba tam iść
- No ! - poszliśmy do nich i to był bąd.
Ledwie co weszłyśmy, a Filip rzucił się na Roksanę i zaczął ją łaskotać. Chciałam uciec, zeby i mi się przypadkiem nie oberwało, ale nie zdażyłam, bo chłopak złapał mnie za kostkę przez co upadłam i nie miałam się jak bronić. Filip usiadł okrakiem na miom brzuchu i łaskotał mnie bezopamiętania. Piszczałam, a moje kochane przyjaciółki zamknęły się w którymś z pokoji.
- Widzisz teraz już cię nikt nie obroni - zaśmiał się
- Daj już spokój ! Brzuch mnie boli ! Złaź - próbowałam go zrzucić, ale na marne. Był za cięszki.
- No dobrze - położył się obok mnie na podłodze. - Opowiedz coś o sobie.
- Ale co ?
- Wszytko - uśmiechnął się uroczo
- Tak dobrze nie ma - pokazałam mu język
- Bo cię ugryzę w niego - zagroził mi
- Tak ?! Nie odwarzysz się - znów pokazałam mu język rzucając tym samym wyzwanie. Chłopak już zbliżał twarz do mojej i chciał chwycić zębami mój język lecz do pokoju wbiegły dziewczyny z okrzykiem, ze gramy w butelkę.
Zgodziliśmy się. Pierwsza kręciła Kornelia.
- No więc Filipie - powiedziała zadowolona gdy butelka wskazała chłopaka - zadania czy pytanie ?
- Pytanie - odpowiedział pewnie
- Więc - zastanowiła się chwilę - nieznamy się więc opowiedz nam o sobie - uśmiechnęła się. Fifi już chciał zacząć mówić - Stój ! Będziemy zadawały pokoleji
- Ila masz lat ? - zaczęła
- 17
- Skąd jesteś ? - Angela
- Polska , Janki
- Druge imię ? - Ja
- Franek
- Zainteresowania ? - Roks
- Śpiew, gitara, deska, piłka nożna - odpowiedział na wszystkie pytania - Kręcę ! - chwycił butelkę, wypadło na mnie
- Więc Blanko - zaśmiał sie pod nosem - rozumiem, że zadanie - narzucił mi
- Jasne ! - zgodziłam się bez wahania
- Siadaj przedemną i to co miało być przed grą ! - oznajmił bez namysłu. Dziewczyny popatrzyły na nas jak na debili, a ja roześmiałam się i usiadłam przed nim wywieszając język. Zdziwienie dziewczyn było jeszcze większe. Filip chwycił mój język i przytymał przez kilka sekund, gdyż na więcej mu nie pozwoliłam bo mnie bolało.
- No już już - uśmiechnął się i cmoknął mnie w polik.
- O ja ale słodko - westhnęła Roksana
- Chcesz tak ? - spytała Kornelia - to dawaj jęzor - zahihitała. Rosk zatknęła buzię rękoma
- Tylko ja i Blanka tak możemy - uśmiechnął sie do mnie i złapał mnie za rękę. Zdziwiłam się, ale nie dałam po sobie tego poznać
- Dobra B. kręć - powiedizała niecierpliwie Angela. Wzięłam butelkę i mocno zakręciłam. Wypadło na Roks.
- Proszę. Cmoknij się z Filipen w usta przez 7 sekund. Filip spojrzał na mnie trochą z zaniedowoleniem ale jednocześnie z uśmiechem.
Wykonali zadanie i graliśmy dalej. Około 4 nad ranem dziewczyny rozeszły się do siebie, a ja i Filip zostaliśmy salonie
- Zostajesz, czy idziesz do siebie ? - spytałam z nadzieją, że zostanie.
- Chyba idę, pewnie chcesz się wyspać - powiedział smutno
- No coś ty, jak chcesz to możesz zostać - uśmiechnęłam się.

Poszliśmy do mnie do pokoju. Filip usidł na krześle przy biórku, a ja na łóżku. Puściłam muzykę z laptopa. Akurat poleciało ~ Eric Saade " Break of Dawn " ~
- Podejdź na chwilę - powiedział nie pewnie chłopak. Podeszłam do niego, a on złapał mnie i posadził u siebie na kolanach. - to teraz coś o sobie opowiesz ?
- A co byś chciał wiedzieć ? - spojrzałam w jego oczy. Było ciemnobrązowe i biło od nich szczerością.
- Skąd jesteś, czym się interesujesz, masz rodzenstwo, chłopaka, ulubiony kolor, książka, film, piosenka - zaczął wymieniać - wszystko !
- Jestem z Warszawy dokładnie z Woli, mam starszego brata Daniela, interesuje się tańcem, a raczej żyją tańcem, chłopaka nie mam, uwielbiam fioletowy, Hera moja miłość, Sala somobójców Titanic, wszystkie części Kevin, piosenek mam dużo - zakończyłam wypowiedź - a lat mam 16 żeby nie było - dodałam
- Ciekawie, a jeździsz na desce ?
- Nie, a nuczysz mnie ?
- Ciebie zawsze i wszędzie. - uśmiechnął się. Jego uśmiech był taki, nie wiem jak to określić ale miał to coś. On cąły miał to coś.
- Mam do ciebie pytanie - powedziałam nieśmiało
- Tak ?
- Czy ja ci się podobam ? - wydusiłam z siebie i wpatrzona w podłogę czekałam na odpowiedź. Ale zamiast niej poczyłam jak chwyta moją twarz w ręcę i muka delikatnie moje wargi swoimi.
- Czy wyraziłem się jasno ? - spytał po chwili. Ja też odpowiedziałam również czynem; przytuliłam się do niego, a z moich oczu popłynęły pojedyńcze łzy. Otarłam je szybko.
- Ale wiesz, że nie możemy być na razie razem - powiedziałam prawie bezgłośnie
- Tak, za kródko się znamy, ale obiecuje, że jak już poznamy się lepiej będę twoim księciem z bajki - szepnął, a w jego oczach zabysnęła łezka.

Przed 6.00 poszedł. A ja dopiero poszłam spać. Śniło mi się, że po dwóch tygodniach nasz kontakt się urwał, bo wyjechałam do Polski. Obudziłam się przerażona. W ciągu dnia starałam się o tym nie mysleć, ale nie dawało mi to pokoju. Po południu poszłam z Angelą do marrketu po jakieś jedzenie, bo było pusto w lodówce.
W drodze do sklepu opowiedziałam jej całe zdarzenie z nocy i ten sen.
- Wiesz co mała, nie masz się co martwić - powieszała mnie - widać na kilometr, że mu się podobasz, ale widać też, że on podoba się Roksanie. - to mnie dobiło. Już nie raz przerabiałyśmy to, ze podoba nam się tem sam chłopak. To była jakaś masakra. Tym razem musiałam temu zapobiec. Albo zrezygnowac z Filipa, ablo znaleść Roks faceta. Masakra.
Kiedy byłyśmy w markecie dostałam SMS-a od Daniela : " Wejdź szybko na skaypa" odpisałam " Bedę za 30 min " i zajęłam się zakupami.

Wróciłysmy do domu poszłam do razu do siebie. Odpaliłam komputer i weszłam na sp.
- Nareszcie jesteś ! - powiedział na przywitadnie Daniel
- Coś się stało ? - spytałam lekcewarząco
- Tak ! - powiedział poważnie - Kuba i Snia mieli wypadek !
- CO ?!
- Mieli wypadek są w szpitalu w powarznym stanie.
Po usłyszeniu tego myślałam, że zemdleje.
- Słuchaj, ja się pakuje i jeszcze dziś lece do Polski ! - oznajmiłam pewnie
- Zgłupiałaś ! Możesz potem nie dostać wizy ! - opierdzielił mnie brat
- Nie ważne ! Ja muszę tak być z nimi , z wami ! - tłumaczyłam drżącym głosem
- Nie ma mowy ty zostajesz w Atlancie ! - zaczął się krzyk
- NIE ! - wydarłam się na cały głos - JA JADĘ DO POLSKI !
Rozłączyłam się i wzięłam za pokowanie najważniejszych rzeczy.
Do pokoju weszła Kornelia
- Idziesz pooo .. co ty robisz ?
- Jadę do Wsrszawy, Kuba i Sonia mieli wypadek, wróce za tydzień na rozpoczęcie roku. Pożegnaj za mnie dziewczyny ja lece pa ! - cmoknęłam przyjaciółkę i pobiegłam na lotnisko.
Na lotnisku kolejki były tragiczne. Ustawiłam się do jednej z nich po bilet; po 20 minutach dotarłam do okienka
- Potrzebuje w tej chwili bilet do Polski na teraz ! - oznajmiłam szybko
- Przepraszam ale na teraźniejszy lot nie mogę pani dac biytetu, bo lot odbędzie się za 40 minut - powiedziała spokojnie pracownica
- Zdążę, pani da mi ten bilet !
- Ale nie mogę
Zaczęłam się z nią kłucić, ale w końcu dała mi ten bilet.

Kiedy przechodziłam przez wykrywacz metali do budynku wbiegły moje przyajciółki i Filip
- BLANKA ! - krzyczęli - BLANKA !!!!!
Zlakcewarzyłam to nie mogła tu zostać w takiej sytłacji, wrócę do nich przecież. Do samolotu prawie wbiegłam. Ale zdążyłam. Leciałam do brata, jego dziewczyny i jej brata.

Na lotnisku w Warszawie niebyło po mnie nikogo. Nie przejłema się, bo nikt nie wiedizał, że będę. Była jakaś godzina wieczorna.
Nie jechałam do domu tylko do szpitala, który wskazał mi Daniel przez telefon. W recepcji pokierowano mnie na trzecie piętro do pokoju numer 38. Nie było windy, bo to stary budynek, więc schodami kierowałam się coraz wyżej i wyżej.
Jest, dotarłam !
Z daleka widziałam postać brata, siedzącego na krzesełkach. Podbiegłam do niego i nic nie mówią przytuliłam go z całej siły.
- Co się tak dokładnie stało ? - zaczęłam dopytywać, jak chwilę odapnęłam.
- Nie wiem dokładnie, wracali z Koszalina od babci, była noc i zderzyli się z jakimś tirem. - wyjaśnił.
- A coś na temat ich stanu ?
- Nie wiem nic ! Nie chcą mi powiedzieć, bo nie jestem rodziną ! A to, że jestem chłopakiem jest dla nich nie ważne ! - Daniela już brały nerwy.

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 2 !


Na parkinku przy lotniusku dojechaliśmy w przeciągu 15 minut, droga do budynku to były następne 5 minut, a z każdą z nich moje podekscytowanie rosło.
Kiedy żegnałam się z rodzinką podbiegły do mnie moje kochane wariatki, a za nimi słodka czteroletnia Ania, sistrzyczka Roksany. Ubustwiam ją !.
- Blanka, Blanka ! - zapiszczała dziewczynka na mój widok.
- Ania ! - ukucnęłam przed nią, a ona przytuliła mnie
- Ty też wyjeżdżasz ? - popatrzyłą na mnie smutno
- Tak, ale wrócę do ciebie niedługo - uśmiechnęłam się
- A wiesz , co ? Roks też jedzie a ja będę miała jej pokój ! - mówiła uradowana
- Wcale nie ! - oburzyła się Roksana, a Ania zrobiła obrażoną minę - dobra dawaj buziala i zmykaj do rodziców, bo my mamy odprawę - siostry pożegnały się i posłyśmy do kolejki. Dziewczyny coś między sobą gadały, a ja gapiłam się na wejście. Nagle ujrzałam wyskoiego blądyna z waliską i gitarą. Szedł zamyślony w naszą stronę, nie zwlekając szturchnęłam Kornelię i pokazałam dyskretnie chłopaka.
- Wow . Śliczny - westchnęła Angela, a Kornelia i Roksana zamrły.
- No i tu idzie - uśmeichnęłam się.
Rozmwa się urwała, bo już dotarłyśmy do odprawy.
Kiedy już to całe zamieszanie się skońcyło nie iałyśmy już na nic czasu, bo samolot już stał, a do odlotu zostało 30 minut.
Zajęłyśmy swoje miejsca i zaczęłyśmy gadać o gitarzyście z wejścia.
- Ciekawe gdzie leci - zastanawiała się Roksana.
- Nie wiem, ale fajnie by było jakby leciał z nami - zamyśliła się Kornelia.
Ja i Angela nie wdawałyśmy się w dyskusję o nim tylko włośyłyśmy słuchawki do uszu i zatopiłyśmy się w muzyce. Kornelia i Roksana po niedługim czasie uczyniły to samo.
W czasie lotu usnęłam, nie wiem w którym momencie, ale dobrze, że usnęłam. Odespałam noc i gdy wylądowaliśmy byłam pewna energii.
Na lotniusku Atlanta był dośc spory ruch więc nie poszło tak szybko jak w Warszawie lecz nie przeszkadzało nam to.
Po odebraniu bagarzy udałyśmy się przed  budynek lotniska.
- To czas zacząc żyć po angielsku - uśmiechnęła się Roksana.
- Yeach ! - kszyknęłam z Angelą i Ka. I wybuchnęłyśmy śmiechem
- Oh My God ! - westchnęła Roksana, na co my wybuchnęłyśmy jeszcze większym śmiechem
- Shut up ! - krzyknęła , na co my ustamiłyśmy się na baczność i próbowałyśmy się nie śmiać.
- We love you - uśmiechnęłam się uroczo. To Roksanę rozbawiło i wtedy już wszystkie śmiałyśmy się w najlepsze.
- Dobra trzeba złapać taxi - zonajmiłam łamaną przez śmiech angielszczyzną.
Dziewczyny zgodziły się ze mną.

Gdy już dotarłyśmy pod nasz blok, gdzie mieszkało większość licalistów LA - Liceum Artystycznego, Wyjęłam z kieszeni telefon, aby sprawdzić numer naszego mieszkania. Numer mieszkania to 12, pokierowałyśmy się do winty i wjechałyśmy na drugie pietro gdzie znajdowało się owe mieszkanko.
Dojechałyśmy na górę i znalazłyśmy mieszkanie.
- Kto ma klucz ? - spytała Angela
- Yy - Kornelia rozejrzała się po nas.
- Ja ich nie mam - oznajmiła Roksana
- Zaraz - zaczęłam nerwowo przeszukiwać - zaraz znajdę - szukałam dalej. Szperałam po terbie podręcznej, walizce i torbie podróźnej - No przecież je miałam ! Tata mi je dawał w samochodzie ! - szperałam dalej. Dziewczyny chodizły w tą i spowrotem. - nie mam ich ! - krzyknęłam i usioadłam na środku korytarza.
- Pięknie ! - Roksanę już roznosiło
- No przepraszam nie chciałam ich zostawić albo zgupić ! - tłumaczyła jej coraz lepszym angielskim.
- Dobra tylko sięteraz nie sprzeczajcie ! - wtrąciła się Kornelia.
Nic się już nie odezwałam.
- Sorry - usłyszałyśmy za sobą - czy to nie wasze ? - ukazał się przed nami jakiś męrzczyzna machający naszymi kluczami !
- Yes ! - krzyknęła Angele - Thank you very much - dodała biorąc klucze. Merzczyzna się uśmiechnął i odszedł.
Zniecierpliwione otworzyłyśmy drzwi i wbiegłysmy do mieszkania.
- Aaaaaa ! - krzyknęłyśmy na widok niewielkiego ale przytulnego saloniku.
- Raj ! - oznajmiłam wchodząc dalej - aż boje się jakie są pokoje - zaśmiałam się .
Ustawiłyśmy waliski pod ścianą i poszłyśmy przeglądać pokoje.
- To wchodzimy do pierwszego. - oznajmiła Angela i otworzyła pierwsze drzwi.
Ujrzałyśmy fioletowe ściany, komplet mebli w koloże jasno brązowym ( meblościankę, łóżko i szafkę nocną )
- Ja ten biorę ! - krzyknęła Kornelia
- Dobrze spokojnie - uśmiechnęła się Angela
- To ja chce tan ! - oznajmiła Roksana oglądajac pokój naprzećwko, również był fiotetowy ale miał ciemne moble.
Wybieranie mojego i Angeliki pokoju było dość proste.

Gdy się rozpakowałyśmy, był już wieczór. Usiadłyśmy w salonie i zamówiłyśmy pizze na kolacje, i gadałyśmy o całym dniu.
- Jutro idziemy zmiedzić szkołę. - oznajmiła Roksana
- No. Ale szkoda, że nie jesteśmy wszystkie w jednej klasie. - westchnęła Kornelia
- Eh ale nic nie poradzimy Angela jest rok starsza, a Roks śpiewa - podsumowałam - ciesz się , że chociaż jesteśmy w jednej szkole.
- Ciesze się - Ka zrobiła słodki uśmieszek.
Gdy przyszła pizza odpaliłyśmy laptopa i gadałyśmy z Danielem przez skaypa.
Spać poszłyśmy późno, a wstać musiałyśmy o 8.00, żeby się spokojnie wyszykować.
Do szkoły miałyśmy jakieś 500 metrów. Gdy do niej dotarłyśmy nie było zbytniego tłumu. Po przekroczeniu wejściowych drzwi Angela i Roksana ruszyły w poszukiwaniu swoich wychowawców, a ja i Kornelia najpierw zwiedziłyśmy szkołę.
Z późniejszym znalezieniem sali, było nieco problemów ale jak to my dałyśmy sobie radę. Nasza sala ma numer 7. Gdy do niej wyszłyśmy to nas zamurowało. Na każdej ścianie lustra, a nasz wychowawca rozmawiał z uczniami siedząc na parapecie.
- Hi ! - usłyszałyśmy donośmy głos
- Hello ! - odpowiedziałyśmy równo z usmechem.
- Siadajcie z nami - dodał i wskazał miejsce na podłodze niedaleko siebie.
- Ok - odpowiedziała Kornelia. Usiadłyśmy i zozejrzałyśmy się dookoła. Oprócz nas były jeszcze jakieś 2 dziewczyny i 3 chłopaków.
- Opowiedzcie coś o sobie. - dodał nauczyciel. Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłam mówić.
- I am Blanka - zaczęłam - Do Atlanty przyjechałam wczoraj z Polski. Taniec jest moim życiem, zanim trafiłam tu tańczyłam w grópie ' Okeey '. No nie wiem co jeszcze mogę, chyba to tylę. - na koniec zrobiłam utoczy uśmiech, a głos zabrała Kornelia.
- No co ja mogę powiedzieć. Dosłownie to samo co powiedziała B. tylko, że mam na imię Kornelia - nic więciej nie dodała.
- To teraz nich pan coś powie - rzuciłam do nauczyciela.
- Ja powiem na rozpoczęciu - powiedział pewnie. - teraz macie tu plan zajęć na ten rok i żegnam. - rozdał karty z zajęciami i wyszedł.
- To co idziemy podziewczyny ? - spytała Kornelia, na co ja pokiwałam głową na tak i ruszyłyśmy w poszukiwaniu przyjaciółek.

W domu byłyśmy około 13.00. Byłam tak padnięta i nie wyspana, że odrazu po powrocie poszłam spać.
Jak się obudziłam dziewczyn nie było. Nie zostawiły żednej karteczki, ani nic gdzie idą. Nie przejęłam się tym zbytnio. Poprawiłam fryzurę, wzięłam słuchawki i poszłam się przewietrzyć.
Obeszłam budynek wokół i znalałam w cichym miejscu ławeczkę. Usiadłam na niej i wpatrzona w niebo rozmyślałam co się będzię działo w szkole i w ogóle w USA. Z moich rozmyśleń wyrwały mnie wibracje telefonu. Dzwoniła Angelika.
- Tak ? - odebrałan.
- No siem gdzie jesteś ?
- Wyszłam się przejść , a co stało się coś ?
- Nie, nic takiego ale jakbyś mogła tak jak najszybciej wrócić to by było super - powiedziłała tajemniczo.
- No dobra - powiedziałam i przerwałam połączenie.
Wstałam z ławki i wychodząc z zza budynku wpadłam na jakiegoś chłopaka
- Sorry - powiedziałam i spojrzałam na jego twarz
- Nic się nie stało - odpowiedział i poszedł dalej
- Zaczekaj - krzyknęłam za nim i podniosłam z ziemi kostkędo gitary - to chyba twoje - podałam mu ją
- Tak dzięki - chciałam odejść ale nieznajomy dodał - czy my się już nie spotkaliśmy ? - znów spojrzałam na jego twarz. Faktycznie wydawała się znajoma.
- Możliwę - rzuciłam szybko - ale gdzie ?
- Wiem ! - prawie podskoczył z radości - Warszawa lotnisko
Czy to chłopak z gitarą ? Przyjrzałam mu się przez chwilę
- Tak ! Pamiętak, szedłeś z gitarą no nie ?
- Mhm - przytaknął - ale potkanie - dodał - Jestem Filip - podał mi rękę
- Ja Blnaka - miło mi - ale przepraszam muszę już iść - porzegnałam się i pomknęłam do przyjaciółek.

Lednie wieszłm do mieszkania, a dziewczyny prawie się na mnie rzuciły. Przerażona próbowałam się jakoś obronić ale nie wyszło.
- Blanka , mówie ci ! Choć usiądź i słucja ! - mówiła podekscytowana Roksana
- Jeej - westchnęłam i usiadłam na kanapie - słucham
- No to ! - zaczęła - ledwie co zapoznałam się z wychowawcą, a już mnie zapisał na konkurs świąteczny. - oznajmiła jednym tchem
- Woow - zdziwienie walczyło ze szczęściem w tej chwili - gratuluje słonko ! - przytuliłam ją - ale zaraz , święteczny ? - zdziwiłam się. Przecież mamy koniec sierpień.
- No wiem ale to w końcu Atlanta tu zapisy są duuużo przed konkursem - powiedziała uradowana.
- Świetnie ! Cieszę się , a tak w ogóle to gdzie wy byłyście ?
- A miałyśmy iść na kawę, ale jakoś tak wyszło, że wylądowałyśmy jeszcze w szkole - powiedziała nie winnym głosem Kornelia.
- Spoko - wolałam nie wnikać, bo znając ich możliwości to mogło być różnie
- A ty gdzie byłaś ? - spytała szybko Angela
- A tak się przejśc po osiedlu - odpowiedziałam równie szybko, jak zostałam spytana.
Siedziałyśmy w salonie dość długo. Tak nam odwalało, że masakra. Była bitwa na poduchy, a raczej wojna. Tak się waliłyśmy, aż Kornelia spadła na stolik i głowę rozciła. Więc o pierwszej w nocy miała wycieczkę po sąsiadach w poszukiwaniu plastra. Obeszłam całe pietro, aż zjechałam niżej. Zapukałam do pokoju z numerem 3.
- O hej - usłyszałam głos dość znajomy
- Ojej hej ! - głos Filipa wszędzie rozpoznawalny
- Co tam ?
- A potrzepuje plaster, bo koleżanka miała mały wypadek - oznajmiłam. Chłopak przynisł apreczkę
- Ale idę z tobą, bo jeszcze sobie krzywdę zrobobicie apteczką - zaśmiał się
- Aż take ciapy nie jesteśmy ! - oburzyłam się - ale jak chcesz to choć.

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 1 !


Siedziałam na kanapie w salonie Kuby, jednego z moich kumpli, dochodziła 4 nad ranem. Anegelika i Kornelia szukały Roksany, która gdzieś poszła i nie wiadomo było co się z nią dzieje. A ja, hm no siedziałam i w sumie to prawie spałam.
To był najlepszy melanż podczas tych wakacji.
- Blanka ! - usłyszałam znajomy głos ze schodów. Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się Roksana, która ledwie stała na nogach.
- Jezu Chryste ! - krzyknęłam na jej widok - co ci jest ?
- Chyba trochę przesadziłam z procentami - uśmiechnęła się niewinnie dziewczyna.
- Trochę ? - mruknęłam pod nosem - Usiądź na kanapie a ja zaraz przyjdę - pokazałam jej gdzie ma usiąść i poszłam po dziewczyny i Kubę.
- Ka , Angela zaczekajcie ! Znalazłam Roksanę. - podbiegłam do przyjaciółek.
- Gdzie ona jest !? - spytały prawie równo.
- Siedzi w salonie - pokazałam na ścianę, dzielącą nas od salonu - Pijana jak nie wiem. Trzeba znaleźć Kubę i ją gdzieś położyć spać, bo ledwie się na nogach trzyma.
Dziewczyny zrobiły wielkie oczy. No fakt każda z nas lubiła wypić, ale nie aż tak.
- Dobra nie ma co tu stać idziemy po Kubę. - oznajmiła Angela
- No już ! - ruszyła Kornelia. A my za nią. Po chwili już byliśmy w salonie razem z chłopakiem.
Kotnelia i Kubuś wzięli Roks na górę do pokoju, a ja i Angela poszłyśmy do łazienki.
Po dziesięciu minutach dolączyłyśmy do pozostałych na piętrze. Ułożyliśmy Roksanę to snu i zeszliśmy na parter.
Pomogłyśmy przyjacielowi ogarnąć i usiedliśmy w kuchni przy stoliku.
- To co po piwku i idziemy spać ? - zaproponował Kuba i postawił na stole cztery piwa.
- Okej - uśmiechnęłam się i wzięłam jedną puszkę. Siedzieliśmy w kuchni ponad godzinę. A później poszliśmy do pokoju Kuby i ułożyliśmy się na podłodze. Usnąłem prawie natychmiastowo.


Następnego dnia obudziło mnie pukanie do drzwi pokoju. Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Dziewczyny spały, a Kuby nie było. W drzwiach stała Roksana.
- Hej - powiedziała półgłosem - nie wiesz gdzie Kuba ?
- Nie . - odpowiedziałam prawie przez sen - ale zgaduje, że w kuchni - odpowiedziałam bez życia i położyłam się . Wzięłam telefon do ręki, aby sprawdzić która godzina. Jeżeli dobrze zobaczyłąm to było coś po jedenastej. Przetarłam oczy i wstałam. Zeszłam do kuchni. Nie było nikogo więc sama się obsłurzyłam. Wróciłam do pokoju, wyciągnęłam z biurka jakąś kartkę i długopis. Napisałam :
' Zaisty melanż, ja już w domu .. B '
Wyszłam. Szłam warszawskimi ulicami. Spokojnie i bez pośpiechu. Wyciągnęłam z torebki telefon i słuchawki. Włożyłam słuchawki do uszu, puściłam ~Dymek - " Proszę wróć " ~ Wsłuchana w piosenkę doszłam do domu.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszłam prosto do swojego pokoju,żeby się przebrać. Włożyłam na siebie żółtą bojówkę i niebieskie spodenki, na głowie zawiązałam sobie bandankę. Poszłam do łazienki znyłam rozmazabny makijarz.
Po ogarnięciu swojego wyglądu poszłam do pokoju Daniela , mojego starszego brata.
- Siema ! - powiedziałam wchodząc do pokoju.
- No siema ! - pomachał mi - co tam ? Dawno wróciłaś ?
- Nie wiem . może jakieś 40 min tenu . - odpowiedziałam siadając na łóżku. - Rodzice w pracy ?
- Tata tak , a mama poszła na zakupy powinna zaraz być.
- Mhm . Jakie masz plany na dziś ?
- Idę do Soni - powiedział pewnie.
- Oo to pozdrów. - uśmiechnęłam się - ja mykam do kuchni bo glodna jestem - wyszłam z pokoju. Głowa mnie bolała strasznie. Pewnie od alkoholu i nieodespania. Nie chciałam się kłaść, bo i tak bym nie usnęła i tak więc uznałam to za bezsens.
Gdy mama wróciłaz zakupami odrazu pobiegłam do kuchni i dorwałam się do siatek z zakupami. Byłam strasznie głodna. Wyciągnęłam z tobreb : ser żółty , ketchup i ogórka.
- A może byś tak sięprzywitała - usłyszałam głos mamy - a nie tak odrazu do jedzenia lecisz
- No hej - cmoknęłam ją w policzek - przepraszam ale jestem głodna i boli mnie głowa i w ogóle zmęczona.
- No no ! ładnie tak na kacu przychodzić do domu - zaśmiała się -
- Na jakim kacu ? - próbowałam się nie zaśmiać.
- Przyznaj się ile wypiłaś
- Nie dużo , prawie wcale - zrobiąłm niewinny uśmieszek
- Tak tak - pokiwała glową mama
- No dobra dobra 4 piwa nic więcej - moje mama wie, że ja pije ale tylko na imprezach więc nic przed nią nie mam do ukrycia.
- Nie ładnie , nie ładnie - roześmiała się
- Oj tam . - uśmiechnęłam się, wzięłam talerzyk z kanapkami i wyszłam z kuchni.
- Blanka zaczekaj chwilę - mama krzyknęła za mną - to było w skrzynce - wyszła na korytarz i dała mi kopertę.
Wzięłam list i poszłam do siebie. Postawiłam talerzyk na biurku, włączyłam laptopa i otworzyłam kopertę.
Wyjęłam z niej karty i od razu się rzuciło w oczy, że jest napisane po angielsku. Zaczęłam czytać bezproblemowo, gdyż od roku znałam biegle angielski.
- AAAAAAAA ! - krzyknęłam na cały dom
- Co się dzieje ?! - do mojego pokoju wbiegł Daniel, a za nim mama.
- DOSZTAŁAM SIĘ ! - skakałam po całym pokoju.
- Ale gdzie ?! - spytai równo.
- Do LT w Atlancie ! - oznajmiłam próbując opanowac emcje.
- Gratuluje - Daniel rzucił się na mnie uradowany, a mama stała w drzwiach ze łzami w oczach
- Ej braciszku bo mnie udusisz - poklepałam go po plecach

Gdy już brat i mama mnie wyściskali i wygratulowali to dorwałam się do telefonu i napisałam do dziewczyn, że musimy się spotkać . Okazało się, że są jeszcze u Kuby więc zebrałam się w sobie i pomknęłamdo przyjkaciół.
Oni zareagowali tak samo jak Daniel.
Ogólnie to od tego listu zależało to, czy my wszystki wyjedziemy do Atlanty.

Tydzień później

W moim domu było totalne zamieszanie. Pakowałam wszystkie ubrania, figurki, książki, zdjęcia . W sumie to cały pokój. W domu Korneli, Roksany i Angeli działo się dokładnie to samo. Nie dowierzałam, że wyjerzżamy całkiem same do USA.
- Mała wiesz, że za dwa dni się rozstaniemy ? - mówił smutnym głosem Daniel
- Oj duży już nie smuć ! - wpakowałam się bratu na kolana - jest telefon, internet . Bedziemy w kontakcie. Będziemy się odwiedzać i w ogóle. - pocieszałam go
- Ale to nie to samo . - ucałował mnie w czoło - a teraz zmykaj bo muszę iść do pracy.
Zeskoczyłam mu z kolan i skończyłam pakowanie.
Następnego dnia spotkałam się z większością znajomych i zrobiłam oficjalne pożegnanie. Tak sie tam poryczałam, że się nie mogłam uspokoić. Kochałam tych wszystkich ludzi tu w Polsce, ale jednocześnie widziałam, że tam też poznam równie fajne osoby.
Był późny wieczór, spacerowałam po osiedlu z dziewczynami i wspominałyśmy co tu się działo.
Usiadłyśmy na starym, wielkim trzepaku gdzie jako małe dziewczynki się poznałyśmy.
- Pamiętam, jak się tu poznałyśmy - westchnęła Roks
- Ja też - dodała Algelika ocierając łze z policzka - będzie mi cholernie brakowało tych miejsc.
- Mi też - wtrąciła Kornelia.
- Wiecie co, musimy jeszcze coś zrobić - powiedziałam pewnie i zeskoczyłam z trzepaka . Dziewczyny postawiły wielkie oczy i ruszyły za mną.
Pokierowałam się na miejsce gdzie zawsze tańczyłyśmy. Był to środek parku wylany betonem.
- Musimy tu zatańczyć ostatni raz. - oznajmiłam i puściłam ~Hot Chelle Rae " tonight Tonight "~
- To ja nagrywam ! - Roksana podniosła rękę jakby się zgłaszała i wyjęła telefon.
Tańczyłyśmy dość długo do różnych piosenek. Około rodziny 23.00 rozeszłyśmy się.
Tej nocy nie mogłam spać. Przeżyłam to wszystko. Byłam tak podekscytowana tym całym wyjazdem jak jeszcze niczym. Całą noc słuchałam muzyki i wyobrażałam sobie życie w Atlancie.
Zdążyłam złapać drzemkę, a mój budzik dał o sobie znać. Zerwałam się z łóżka, jak nigdy.
Wszystko robiłam prawie biegiem. Rodzice się tylko ze mnie śmieli, a Daniel próbował mnie zatrzymać. Niestety na marne.
O 9.00 wpakowałam walizki do samochodu. Usadowiłam się i czekałam aż kochamy szofer, czyli tata odpali samochód i pojedziemy na lotnisko.

Bohaterowie !



Blanka Lasek 

16stoletnia dziewczyna mieszkająca w Warszawie, mająca wielu znajomych i kilkoro zaufanych przyjaciół. Kocha muzykę, uczy się tańczyć w grupie tanecznej ' Okeey'. Uczęszcza na zajęcia wokalne oraz pisze opowiadania. W szkole mogło by jej iść doskonale, lecz pod wpływem lenistwa do nauki idzie jej średnio. Słucha różnego rodzaju muzyki, ale głównie rapu. Jej najlepsze przyjaciółki to : Kornelia, Roksana i Angelika.



Roksana Skarbek 

Dziewczyna mająca 16 lat Mieszkająca w Warszawie. Nie jest popularną lalunią, ale nie jest też cichą myszką. Grono jej znajomych jest dość szerokie, ale zaufanych ludzi ma mało. Jej życie to muzyka, przyjaciele i marzenia. Gra na gitarze oraz śpiewa. Pomaga w organizacji grupy ' Okeey'. Nie jest kujonem ale też nie jest najgorsza. Rodzaje muzyki jakiej słucha to Rock, Pop i trochę rap. Jej przyjaciółkami są Roksana, Angelika & Blanka


Kornelia Jaska 

16stoletnia mieszkanka Warszawy. Tancerka ' Okeey ' i znajoma wielu ludzi. Przyjaciółka Anegeliki, Blanki i Kornelii. Taniec jest jej życiem. W szkole idzie jej w miarę. Słucha popu, rocka. Ogląda wiele filmów szczególnie horrorów.

Angelika Toja 

17letnia dziewczyna. Mieszka w Warszawie. Tańczy w grupie ' Okeey ' . W kwestii nauki nie jest najlepsza, ale mogłoby być również gorzej. Nałogowo ogląda horrory. Przyjaźni się z Blanką, Kornelią oraz Roksaną.